Z uwagi na kolejny rok z wirusem w tle postanowiliśmy odwiedzić naszych zachodnich sąsiadów.

Założyliśmy, że zwiedzimy Berlin a później pojeździmy po Brandenburgii.

Podróż w kierunku granicy zaczęliśmy z PKP…

Jak wiadomo kolej jest niereformowalna i kolejny raz był problem z przewiezieniem rowerów.

6 miejsc na rowery a w pewnym momencie było ich 12 i konduktor przestał wpuszczać ludzi z rowerami na kolejnych stacjach.

Dotarliśmy do Rzepina i tam rozpoczęła się jazda rowerami.

Piękna ścieżka w kierunku przejścia granicznego w Słubicach

Granicę przekraczamy mostem łączącym Słubice z Frankfurtem n. Odrą

Za powodzenie wyprawy i dla uzupełnienia elektrolitów 😉

Obwoźna ambona myśliwska posłużyła nam za ławkę, stół i nocleg

Nie tak prosto jednak dojechać od granicy do Berlina.. teoretycznie to tylko 80 km ale rowerem wychodzi znacznie więcej i nieźle trzeba się nakombinować, bo żadnego szlaku bezpośredniego nie ma.

Różnymi drogami usiłujemy zdobyć Berlin.

W końcu dotarliśmy 😊

Jedziemy wzdłuż Muru Berlińskiego wykorzystanego jako galeria graffiti

I jeszcze za dnia docieramy do Bramy Brandenburskiej

Berlin nocą ma swój urok

Nasz „hotel” ok. 500m od Bramy Brandenburskiej

Kolejny dzień prawie w całości zajmuje nam zwiedzanie

Bundestag

Zegar czasu światowego Urania niedaleko wieży telewizyjnej na Alexanderplatz

Pomnik ku czci żołnierzy radzieckich

Kolumna Zwycięstwa z tarasem widokowym

A widok z góry zachwyca… Berlin jak na dłoni..

Ruch z pozoru duży

Ale nawet w dzielnicy biurowców panował spokój na drogach

Muzeum Muru Berlińskiego

Niemcy kojarzymy z curry wurstem i trabantami

Trabiworld – coś dla Roberta 😊

Może by się przesiąść do takiej limuzyny..

Słynny „Charlie point” – granica strefy amerykańskiej i rosyjskiej po wojnie

Znajdujemy sobie jakiś pałac..

I mamy „śniadanie na trawie” po królewsku.. a co! Należy nam się po trudach zwiedzania Berlina

Kolejny cel zdobyty – Potsdam

W tak pięknych okolicznościach przyrody…

Nocleg nad jeziorem.. Niestety z atrakcjami w postaci burzy..

A po nocy przychodzi dzień.. a po burzy słońce… i zaczynamy zwiedzanie..

Katedra

Starówka z dzielnicą holenderską

Dzielnica rosyjska

Ogrody pałacowe są piękne..

Zachęcają do spacerów po romantycznych alejkach

Żeby usiąść na ławeczce koło fontanny i podziwiać piękne tarasy

Taki sobie widoczek.. jakich zresztą było wiele..

Do najodleglejszych, ale nie mniej ładnych budynków pojechaliśmy rowerami

Na koniec parkowych atrakcji: Chiński domek

Kolejna Brama Brandenburska – ile oni ich mają???

Meczet przerobiony na przepompownie

I kolejna ciekawostka górująca nad miastem – ruiny wybudowane jako ruiny.. bo taką miał wizję artysta 😊

Dość tego zwiedzania.. jedziemy dalej..

Po mostkach

Wzdłuż jeziora

I przez środek ogromnego kempingu (ok 1km – kilkaset kamperów, namiotów, przyczep)! Tak, tędy prowadził szlak rowerowy!

Piękne ścieżki pomiędzy łąkami – tylko my i natura

Czasem trzeba odpocząć – i jest gdzie 😊

Tak sobie jedziemy..

Wieża widokowa, widać ją z daleka, ale trafić tam.. nie tak łatwo

Tak oglądany zachód słońca – bezcenne

I tu nocujemy

Po wale jedzie się fajnie

Docieramy do promu

I przeprawiamy się na drugi brzeg – kolejna atrakcja 😊

Urokliwe drogi pomiędzy wioskami

Jak odpoczywać to najlepiej na łonie przyrody

A tu taka niemiła niespodzianka.. nie tak łatwo przepchać zapakowany rower rynienką po schodach..

Lokalna fauna

Gładko, cicho, spokojnie..

Domek do obserwacji ptaków stał się naszym domem na te noc..

Wieczorem..

Przez wioseczki

I miasteczka..

Zawierając znajomości 😊

Przez łąki i pola

Po wale wzdłuż Łaby

Naturalne kosiarki

Kolejny punkt widokowy

Trzeba pilnować szlaku.. ale oznaczenia wzorowe..

Profesjonalny serwis rowerowy – jedyna awaria na trasie

Podczas naprawy przyszła burza i mieliśmy czas na chińską zupkę dla pokrzepienia serc..

Goniąc za słońcem..

Kolejne miasteczko.. kolejne zabytki.. 

Nocleg idealny

I wykwintne śniadanie

Bruk nie jest fajny.. jedziemy poboczem – to nic że po angielsku 😉

Jedziemy, jedziemy… i tak skończyła nam się Brandenburgia.. i co dalej?

A dalej to już tylko krzaczory 😉

Trzeba pomyśleć gdzie dalej jedziemy.. Wybieramy kierunek północ.. nad morze..

I chyba nie najlepszą drogę wybraliśmy.. szlak rowerowy dla nas nieprzejezdny.. piach po kostki.. na szczęście tylko ok 700m takiej atrakcji nam Niemcy zafundowali

Zamek Schwerin

A miało być po płaskim! Znów szlak nad jeziorem z naciskiem na „nad”

Ciekawe czy nasze rumaki kwalifikują się na taką drogę?

Czasem droga rowerowa zmienia się w ścieżkę rowerową

Może to już morze? Dotarliśmy!

Ciekawe chatki nadmorskie

Tak usiąść i pokontemplować morze po całym dniu jazdy..

Jakieś prehistoryczne miejsce kultu..

Nadmorska promenada.. prawie jak w Sopocie..

W kurorcie to musi być na bogato

I wykąpać się trzeba obowiązkowo

Trochę tu tłoczno

Uciekamy za miasto i wzdłuż klifu jedziemy dalej

Kolejny prom – tym razem w Rostocku

Nadmorski zachód słońca..

Nocleg z widokiem na morze.. jakby jeszcze nie wiało tak mocno…

Okolice Rostocku.. pola uprawne i elektrownia. To jasne po lewej to plantacja truskawek

I samo centrum Rostocku

Obowiązkowo trzeba zjeść curry wurst

A może by tak zamienić na tak ekologiczny rower?

Zaczynamy wracać – kierunek południowy wschód

Urodziny Ani..

..gdzieś pod stogiem słomy

Szutróweczką wzdłuż kanału

Oj, chyba się za mocno rozpędziliśmy… Kraków 29,5km??

Ciekawe czy wiecie co to?

Miejscowa MotoArena – stadion żużlowy

Chwila relaksu

Ale będzie kolacja!

Różni są użytkownicy dróg..

No i Kraków.. nad jeziorem.. zamiast nad Wisłą

Kolejna wieża widokowa -jak jest to trzeba wejść

Malownicza dróżka gdzieś pośrodku niczego..

A takie miejsca postojowe to ja lubię

Nocleg na stadionie piłkarskim

Alina studiuje jakieś księgi.. oczywiście po niemiecku

I znów do góry

Dla takiego widoku.. warto było..

Kąpiel w kanale żeglugowym

Taką wywrotką po drodze dla rowerów?? Kto to słyszał?

Takie oznaczenia prawie na każdym skrzyżowaniu – i tak to powinno wyglądać!

Damy radę? Udało się przecisnąć, ale było ciężko

Opuszczone tereny przemysłowe.. jako muzeum

Ostatni etap wzdłuż Odry..

Już widać Polskę – żegnamy Niemcy – Auf Wiedersehen

Już u siebie.. trzeba uważać, bo ruch uliczny w Kostrzynie większy niż w Berlinie w godzinach szczytu

Czekamy na pociąg – bilety kupiliśmy 2 tygodnie temu żeby na pewno móc wrócić  z rowerami

W pociągu podobnie jak na początku rowery trzeba ustawiać niemalże piętrowo -tylu chętnych

Tym razem po drugiej stronie, ale z najpiękniejszym widokiem na starówkę toruńską

Przejechaliśmy 1185 km

Był to kolejny udany wypad rowerowy. W tym roku bardzo spokojny, żeby nie powiedzieć nudny 😉 Pozwalający odpocząć i naładować się pozytywną energią na kolejny rok. Zaskoczeniem był na pewno Berlin – nie przypomina on innych dużych stolic europejskich – cichy i spokojny – może to skutek sytuacji epidemicznej. Kolejnym zaskoczeniem „dzikość” naszego zachodniego sąsiada uchodzącego za mocno zurbanizowanego. Sami Niemcy również ku naszemu zdziwieniu bardzo często korzystają z wypoczynku na łonie natury – wiele obozowisk nad rzekami, w lasach, na łąkach.. Czasem trzeba było się napocić, aby znaleźć wolne miejsce na nocleg 😊

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *