Tegoroczny plan wyprawy zakładał odwiedzenie kraju naszych północno – wschodnich sąsiadów czyli Litwy. Chcieliśmy zwiedzić Wilno, Kowno, Kłajpedę oraz miejsca takie jak Góra Krzyży niedaleko miejscowości Szawle.  

Naszą tegoroczną wyprawę rozpoczynamy wczesnym rankiem na Dworcu Wschodnim w Toruniu. Pociągiem jedziemy do Ełku z przesiadką w Olsztynie. Tego samego dnia czeka nas jeszcze kawałek do przejechania rowerami aby dotrzeć jak najbliżej granicy.

Do granicy docieramy następnego dnia z samego rana. Wybraliśmy leśne przejście graniczne w okolicy miejscowości Bereżniki.

Przejście graniczne. Szlaban na szczęście podniesiony!

Pierwsze przykłady architektury wioskowej – malutkie, drewniane domki. Te wyjątkowo kolorowe.

I pałacyk w Druskiennikach, pięknie wyglądał w parkowym otoczeniu.

W południowo – zachodniej części dominują lasy – tu zrobiliśmy sobie piknik.

Jadąc możemy co chwilkę podziwiać takie oto rzeźbione słupy. Czy ktoś wie skąd wzięła się ta tradycja?

Nieliczne wioski wzdłuż drogi i małe, szare, drewniane domki. Wieś litewska wygląda naprawdę biednie.

Zakupy robimy w lokalnych sklepikach, które niekiedy niełatwo znaleźć. Ten wygląda jak tylne wejście do motelowej pralni! Tylko mały napis nad drzwiami informuje wtajemniczonych, że tam można kupić coś do jedzenia.

Nocleg spędzamy na obrzeżach Wilna.. Rano obudziły nas śpiewy przechodzącej drogą pielgrzymki 🙂

I docieramy do Wilna. A widać wciąż tylko las.

Znaleźliśmy trochę cywilizacji w stolicy. Panorama Wilna z wieży zamkowej.

Wąskimi uliczkami starego miasta. Te białe paski po prawej to oznaczenie drogi rowerowej! Żeby przejechać trzeba głośno pokrzyczeć na pieszych. Nawet po polsku skutkowało 🙂

Zwiedzamy cerkwie duże i malutkie. Jedne i drugie zaskakują bogactwem wnętrz.

Docieramy do Ostrej Bramy. Tłumów nie ma. Obraz jest. Cud się nie zdarzył.

Nie wszystkie zabytki są odrestaurowane – tu kościół grekokatolicki.

Dużo jednak wygląda imponująco z zewnątrz (kościół św. Anny).

Jak i wewnątrz.

Z Wilna jedziemy do niewielkiej miejscowości Troki, a tam karaimskie domki. Mają po trzy okna na parterze – jedno dla Boga, jedno dla Witolda i jedno dla domowników.

Najpiękniejszy zamek na Litwie tłumnie odwiedzany przez turystów. Z zewnątrz wygląda sielsko i spokojnie. W środku przeciskaliśmy się przez niemieckie i japońskie wycieczki.

Raczymy się również miejscowym jedzeniem – karaimskie kibiny i pasta z grochu.

No i dalej główną drogą – piękny asfalt i prosta jak od linijki. Kierowcy pędzą jak na autostradzie.

A wszystkie boczne drogi są żwirowe. Można dostać wstrząsu mózgu jadąc po kamieniach wielkich jak kartofle.

Po dotarciu do Kowna oglądamy monumentalne zabytki. Ten nas poraził swą wielkością i urodą.

Przemierzamy główny deptak. Jest nawet droga rowerowa! I przepiękne kamieniczki.

A na głównym rynku znajdujemy ciekawostkę. Spoglądamy na artystyczną wizję rowerów!

Jeszcze tylko zamek i wyjazd w dalszą trasę, póki pogoda dopisuje.

Na trasie czekają kolejne atrakcje. W Kiejdanach zwiedzamy mauzoleum książąt Radziwiłłów…

…oraz cerkiew Przemienienia Chrystusa.

W miasteczku Szawle największą atrakcją dla nas było muzeum rowerów.

Nie tylko oglądaliśmy eksponaty ale niektóre nawet wypróbowaliśmy!

Muzeum kotów. Wśród wielu eksponatów trafiliśmy też na dwie sztuki żywe.

Góra Krzyży zrobiła na nas ogromne wrażenie.

A wodociągi w Białymstoku dostarczają 😉 świętą wodę.

Jeden z luksusowych noclegów – sucha stodoła to marzenie w deszczowy dzień.

W drodze nad morze (do Połągi) jedna z nielicznych ścieżek rowerowych. Jechałoby się dobrze, gdyby tak nie wiało.

Kłajpeda nas nie zachwyciła więc promem udaliśmy się na Mierzeję Kurońską.

A tam piękny szlak rowerowy, las i …

…piękne plaże.

I zadbane domki z wypieszczonymi ogródkami.

Na stały ląd wróciliśmy stateczkiem z możliwością przewozu rowerów. Zacumował w szuwarach, wysadził nas na trawę i odpłynął!

A my powoli w kierunku Polski znowu drogą prostą jak od linijki po horyzont.

I już całkiem blisko do Wiżajn – pierwszej polskiej miejscowości.

W Polsce docieramy do trójstyku granic Polski, Litwy i Rosji. Ania w Polsce, Robert na Litwie, a Alina jedną nogą w Rosji! Nogi nie aresztowano za nielegalne przekroczenie granicy 🙂

I z Ełku przez Olsztyn pociągiem do Torunia. Nasza kolej częściowo się dostosowuje – jest gdzie postawić rowery

Cała trasa liczyła 1275 km.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *