Pora ruszyć za granicę.. do tej pory jednodniowe wypady po Polsce. Plan jest ambitny jak na pierwszy raz. Jacek jednak ma już doświadczenie w zagranicznych wyjazdach.
No to w drogę.. Jacek zaczyna w Gdyni, ja startuję z Torunia. Umawiamy się w Ostródzie.
Spotykamy się na parkingu McDonald’s przy trasie nr 7.
I przez Mazury jedziemy w kierunku granicy polsko – litewskiej.
Pierwszym celem nasze podróży jest Wilno.
Docieramy już po zmroku.
Super.. piękny początek – udało się. Dziwne to trochę, bo 2 lata wcześniej tą trasę pokonałem rowerem.. Niesamowite jest to, ile się pamięta miejsc i sytuacji..
Po zameldowaniu w hotelu (hoteli szukamy przez booking.com docierając już na miejsce)
Idziemy trochę pozwiedzać..
Ostra Brama nocą.. bez tłumów i ścisku..
Katedra..
I rynek.
Nie samym zwiedzanie jednak człowiek żyje:
Lokalne piwo za udany początek wyprawy..
A do piwa polecane przez Monikę – żonę Jacka świńskie uszy 🙂 Co prawda chodziło jej o takie pocięte na drobne kawałki i dobrze wysmażone jak chipsy, ale my w menu tylko takie znaleźliśmy 😉
Nasz hotel w całej okazałości.
Po śniadaniu również pozwiedzaliśmy Wilno – tym razem za dnia.
Około południa ruszamy w dalszą drogę.
Czasem robimy przerwę..
Aby Jacek mógł nasmarować łańcuch 🙂
Kolejny dzień – kolejne cele do osiągnięcia
Wjeżdżamy na Łotwę.
I zaraz na wjeździe przerwa na małe co nie co 😉
Postoje czasem bywają w zupełnie innych miejscach – np. w lesie
Czasem upieram się na zatrzymanie się na kąpiel na jednej z nad bałtyckich plaż. Jacek dzielnie to znosi i kibicuje mi z plaży.
Nawet jeśli wiąże się to z etapami szutrowymi.
Estonia!
I Tallinn! Trudno w to uwierzyć… Udało się !!!! Hura!!!
I tradycyjne zwiedzanie po zmroku. Przewodnikiem jest Jacek.
I kolejne lokalne „specjały” na pozytywne zakończenie dnia 😉
Rankiem:
Opuszczamy hotel w świetnych nastrojach i udajemy się na tym razem dzienne zwiedzanie Tallinna.
Niby to samo co nocą a jakoś tak inaczej…
No i z góry zamkowej widok na całą starówkę..
Zwiedzanie zwiedzaniem, ale czas ruszać..
Trzeba uzupełniać elektrolity 😉
Niekoniecznie głównym szlakiem. Chociaż nie planowaliśmy zjeżdżania z asfaltu.
Niestety jazda takimi drogami skończyła się przymusowym postojem:
Zabrakło paliwa.. stacji nie było przez około 80km.. Jacek na szczęście miał zapas i mógł pojechać do najbliższej stacji (25km) po paliwo dla mnie.. nauczka na przyszłość: tankuj jak jest stacja.. a nie jak ci się paliwo kończy..
Przywiezienie paliwa też było ciekawym doświadczeniem. Bo oczywiście na małych stacjach nie było żadnych niedużych karnistrów które zmieściły by się do kufra w motocyklu. Na szczęście obsługa stacji znalazła plastikowy baniak po płynie do spryskiwaczy który to pozwolił dotransportować 5L benzyny, a te z kolei umożliwiły dojechanie do stacji benzynowej
Z przygodami ale bezpiecznie i znów po zmroku docieramy do :
Rygi – stolicy Łotwy.
W Rydze okazuje się być duży problem z noclegami – wszystko w rozsądnych cenach jest zajęte. Już nawet zaczynamy szukać noclegu poza miastem ale ostatecznie decydujemy się na hostel w centrum.
Motocykle zaparkowane. Hostel nad McDonald’s.
i pokój 10 osobowy…
Wieczorny wypad na miasto.
Oczywiście na kolację lokalne potrawy
I piwo 🙂 także lokalne.
Rankiem oczywiście dalsza część zwiedzania:
Ciekawa ta Ryga. Połączenie historii i nowoczesności.
Chciało by się dłużej zostać.. cóż, czas nas goni i ruszamy w dalszą trasę.
Trzeba wiedzieć co w trawie a właściwie to w kole piszczy 🙂
Często trafiamy na drogi pozbawione asfaltu
Nawet jeśli to tylko roboty na drodze.
Zanim dojedziemy do Kowna – naszego kolejnego punktu planu:
Znów plażing
Starówka w Kownie.. niestety.. ceny nas powaliły na kolana.. 30 euro za pizze to nieco za dużo!
Zwiedzamy zatem nocą
I za dnia.
I tak dotarliśmy do ostatniego naszego punktu programu..
Teraz tylko do Polski.. znów mazury.. i rozstajemy się w okolicy Ostródy..
Jacek jedzie do Gdyni, ja do Torunia..
Niesamowita wyprawa.. Wiele kilometrów, ciekawe miejsca.. już myślimy co w przyszłym roku..
Cała trasa wyszła ok 3500km.
Mapki: