Nadszedł sierpień – czas ruszyć w drogę. To będzie wyjątkowy wyjazd pod względem składu ekipy. Jedziemy we trójkę: Jacek, Grześ i Robert. Celem są Bałkany.. W planie jest Albania, Czarnogóra i Bośnia.. A co będzie to się okaże 🙂
Motocykl przygotowany, zapakowany i czeka na rozpoczęcie kolejnej długiej trasy
Na miejscu zbiórki – stacja paliw na wylocie z Torunia – wyruszamy po pracy czyli około 16:00
Ostatnie ustalenia dotyczące trasy pierwszego dnia.
Dziś głównie takie widoki, czyli autostrady i drogi szybkiego ruchu.. typowa dojazdówka..
Jedyne urozmaicenie to krótkie przerwy na MOP-ach lub stacjach benzynowych
Po zmroku przez Czechy docieramy na Słowację
Około północy jesteśmy w hotelu
Toruń — > Żylina – dzień pierwszy 557km
Poranek wita nas piękną pogodą
Motocykle grzecznie czekają pod naszym oknem
Poranne pakowanie.. trzeba się do tego przyzwyczaić- to będzie codzienny rytuał 😉
Śniadanie dziś z marketu i na stojąco na parkingu.. Nie przeszkadza nam to.. Ważne że jedziemy 🙂
Słowacja posiada piękne widoki
I prawie cała górzysta
Pogoda ładna, górskie widoki.. znacznie ciekawiej niż wczoraj..
Czasem trzeba postać w korku
Często jednak pustymi drogami przez małe miejscowości
Takie wąskie drogi w odludnych terenach to lubimy 🙂
Przed nami następne państwo: Węgry
Na pierwszej stacji kupujemy winiety aby spokojnie przemieszczać się autostradami..
Zależy nam na czasie.. więc autostradą ruszamy czym prędzej na południe
Oj Jacek nie jest zadowolony z tego jak go nawigacja poprowadziła.. Chciał ominąć Serbię a tu nagle granica węgierko-serbska
Nie jest tak źle.. ruch niezbyt duży
Robert i Grześ zadowoleni ze zwiedzania kolejnego kraju – nie próżnują tylko robią fotki 🙂
Ciekawych obiektów mijanych po drodze
Fauny
Krajobrazów
Pojazdów
Architektury sakralnej
Oraz urbanistyki małych miejscowości
I tu widać jak Jacek cieszy się, że przed nami już…
Granica z Chorwacją 🙂
Pewnie niewiele osób słysząc Chorwacja wyobraża sobie taki obrazek 😉
My podążamy w kierunku zachodzącego słońca
Na granicę z Bośnią docieramy już po zmroku
Do hotelu w Sarajewie zaś późną nocą
Żylina –> Sarajewo – dzień drugi 846 km
Śniadanie tym razem w hotelu
Pakujemy się
Z powodu napiętego harmonogramu Sarajewo oglądamy tylko z perspektywy motocykla -może kiedyś będzie okazja aby poznać bliżej to miasto
Jeszcze tylko tankowanie
I wyjeżdżamy w kierunku Mostaru
Asfalt przyzwoity, ruch niewielki, fajnie się jedzie
Sporo tuneli mijamy
Krótki odpoczynek..
Typowa architektura dla małych miasteczek.. niska zabudowa i meczety
Podziwiamy wręcz pocztówkowe widoki
Czasem mijamy „dziwne” budowle.. relikty przeszłości.. zazwyczaj opuszczone..
Dookoła nas górskie krajobrazy
Drogi często wykute w skałach
Aby chwilkę odpocząć szukamy miejsca w cieniu.. bywa, że jest to opuszczona stacja benzynowa
Grześ wykorzystuje wolną chwilę na drobne naprawy „nakrycia głowy” 😉
O jakieś jeziorko
Wygląda na bardzo popularne miejsce – to zatrzymujemy się również
Grześ zawiera znajomości z „lokalsami” – tylko nie wiem czy dobrowolnie 😉
A tak poważnie to bardzo sympatyczni ludzie poczęstowali nas pyszną szynką i papryką, nawet proponowali rakiję (z tego nie skorzystaliśmy)
Zjeżdżamy w dolinkę
Chwilka na pogawędkę
Trzeba uważać na mieszkańców – w końcu to ich teren 🙂
Hodowla kamieni 😉
Kolejni przedstawiciele lokalnej społeczności
Ale widok..
Ten tunel miał 2 km
Wioskowa architektura
Odpoczynek na rondzie.. tu był cień 🙂
Dotarliśmy do Mostaru
Szukamy miejsca do zaparkowania
Ostatecznie parkujemy w bocznej uliczce
Idziemy zdobywać Mostar
Tłumy turystów i muzułmański charakter uliczek pełnych straganów..
Kupujemy pamiątki
Idziemy w kierunku największej atrakcji – mostu.
Najważniejszym zabytkiem Mostaru jest położony w centrum XVI-wieczny kamienny most, wybudowany w 1566 r. 9 listopada 1993, w wyniku działań wojennych, został on zburzony przez Chorwatów, a jego odbudowę zakończono 23 lipca 2004. W lipcu 2005 Stary Most i jego najbliższe otoczenie zostały wpisane na listę UNESCO.
Uśmiech nam nie schodzi z twarzy 🙂
Bardzo urokliwe stare miasto z wąskimi uliczkami
A oto i sam most
Widok z mostu
I sam most z bliska oglądany z drugiej strony rzeki
Uczciliśmy wizytę w Mostarze bośniackim piwem.. oczywiście bezalkoholowym
Obowiązkowo fotki
Co prawda jest bardzo gorąco ale można by tu spędzić dużo więcej czasu.. wracamy jednak do motocykli bo jeszcze sporo drogi przed nami a już jest prawie 18:00
Ostatni rzut oka na Mostar – tym razem z lotu ptaka
Stado owiec nie bardzo chce nas przepuścić.. może liczą na myto 😉
Hmmm.. gdzie ja tu wjechałem?
Lekki offroad aby obejrzeć ruiny
Tam byliśmy 🙂
W lokalnej piekarni kupujemy burek – smakował wyśmienicie
Na nocleg docieramy po zmroku – śpimy na campingu. Na wstępie miłe zaskoczenie – gospodarze powitali nas rakiją. Wypiliśmy również zimne piwo.. po tak upalnym dniu smakowało obłędnie 🙂
Kolacje jemy w blasku Grzesiowego motocykla 🙂
Nasz pokój
Sarajewo –> camping – dzień trzeci 402 km
Nasz domek na campingu w świetle dziennym
Przed dalszą drogą smarowanie łańcucha
Poranna kawa to podstawa 🙂
Do granicy z Czarnogórą było niedaleko.. ale korek miał chyba około kilometra
Granica jest na rzece Drina – po przekroczeniu mostu będziemy już w Czarnogórze
Ładnie tu
Ale kanion!
Widoki zapierają dech
Przerwa na fotkę przy rzece Piva
To zdjęcie mówi samo za siebie.. My i te piękne okoliczności przyrody 🙂
Kolejne miejsce i kolejne zdjęcie
I z perspektywy tunelu
Zdjęcia robione i z lewa i z prawa 😉
Zakupy w lokalnym sklepie
I pomyśleć, ze przed chwilą tamtędy jechaliśmy
Kierunek Durmitor
Wow! Pięknie tu.. trzeba zrobić fotkę!
Ale góra!
Durmitor zdobyty!
Byliśmy tu z Jackiem na poprzedniej wyprawie.. teraz Grzesia zabraliśmy też na mały zjazd z głównej drogi 😉
Chyba się Grzesiowi podoba 🙂
Fotki, fotki, fotki..
Trudno nie robić zdjęć jak są takie widoki
Opuszczamy Park Narodowy i jedziemy dalej na południe..
Droga czasem nas zaskakuje.. tu przebiega po tamie..
Krótka przerwa pod sklepem – ważne że jest cień 🙂
Jedziemy bocznymi bardzo drogami
Czasami nawet szutrowymi
Słońce coraz niżej nad horyzontem
Z góry podziwiamy zachód słońca nad Zatoką Kotorską
Sam Kotor wygląda również niesamowicie
Po dotarciu do hotelu i zameldowaniu idziemy zwiedzać
Wchodzimy do zabytkowego centrum miasta
Przechadzamy się wąskimi uliczkami, zwiedzamy place, oglądamy zabytkowe budowle..
I jak sam nazwa miasta wskazuje na każdym kroku spotykamy koty 🙂
Po takim dniu należała nam się pyszna kolacja.. pizza i piwo..
Po kolacji dalsza część zwiedzania
Takie tu rzeczy, że aż niektórym szczęka opada 😉
Trudno się jednak dziwić patrząc na coś takiego..
Tylko miejscowe koty mają na to „wywalone” 😉
Pora kończyć wycieczkę na starówkę
Wracamy do hotelu, gdzie czekają na nas nasze rumaki..
Camping –> Kotor – dzień czwarty 236 km
Dzień zaczynamy od porządnego śniadania
Rankiem jeszcze krótka wizyta w centrum Kotoru
Grześ podziwia wycieczkowce „parkujące” w centrum
Robert natomiast wysyła tradycyjne kartki pocztowe
Powoli kończy się nasza wizyta w Kotorze
Z serpentyny kotorskiej widoki są przepiękne..
A sama droga jest wymagająca i dająca masę frajdy motocyklistom
Jest więc bardzo popularna i można tam spotkać motocyklistów z całego świata.. także polaków
Panorama Kotoru w pełnym słońcu. Foto w takim miejscu – obowiązkowe
Niektórzy preferują selfiki 🙂
Jedziemy dalej
Żegnając się powoli z Czarnogórą
I ta radość z dotarcia do kolejnego kraju.. przed nami Albania
Wybieramy raczej boczne drogi aby zobaczyć jak wygląda życie w tym kraju poza utartymi szlakami turystycznymi
Podziwiamy florę tej okolicy
A czasem nawet degustujemy.. chyba lepszych fig nigdy nie jadłem 🙂
Kierunek Park Narodowy Theth
Nie tylko florę ale i faunę można zobaczyć przy drodze
Ale widoki!
Wręcz trzeba się zatrzymać..
I z dużym poświęceniem..
Zrobić takie zdjęcia 🙂
Kolejny „przystanek”
Po przekroczeniu przełęczy zjeżdżamy w dolinkę
I jesteśmy na miejscu.. Theth..
Tu krótki odpoczynek nad strumykiem
Wracamy tą samą drogą uważając na lokalnych mieszkańców
Niesamowita droga
Z oszołamiającymi widokami
Przerwa na uzupełnienie płynów i odpoczynek po górskim etapie
Zmienił się krajobraz.. płasko jak na stole.. góry tylko na horyzoncie
Czasem ruch niewielki
Czasem jednak przeciskamy się między samochodami stojącymi w kilometrowych korkach
Częsty widok przy drodze.. stragany z arbuzami
Taki tam „ogródek” 😉
Dzień chyli się ku zachodowi.. a przed nami jeszcze sporo kilometrów
Końcowy etap po górach
Wzdłuż rzeki
Jacek zatrzymał się aby zgodnie ze znakiem założyć łańcuchy na koła 😉
Przez tunel
Na nocleg dotarliśmy wraz z nastaniem zmroku
Nasz hotel – zlokalizowany przy tamie na rzece wzdłuż której jechaliśmy
Na kolację prawdziwa uczta i za niewielkie pieniądze
No i można wypić zimne piwo i spróbować lokalnej rakii
Uczta była wyśmienita i humory nam dopisują
Po kolacji poszliśmy jeszcze zwiedzić tamę
Kotor –> tama w miejscowości Ulez – dzień piąty 320 km
Rankiem możemy obejrzeć tamę w pełnej okazałości
Motocykle już czekają gotowe do drogi
My natomiast jemy pyszne śniadanie
W drogę!
Wzdłuż drogi możemy podziwiać takie widoki
W małytm miasteczku robimy zakupy w lokalnych sklepikach – chociaż nie tak prosto dostać lokalną rakije 😉
Albańskie krajobrazy
Mijamy małe wioseczki wzdłuż drogi
Czasem jakieś ciekawe formacje skalne
A czasem zapierające dech górskie krajobrazy
Ulubione zdjęcie Grzesia 🙂
Zbliżamy się do granicy.. ostatnie albańskie miasteczko na naszej trasie
Sprawdzamy ofertę na przydrożnym „straganie”
I kupujemy arbuza 🙂 Miły Pan sprzedawca w ramach promocji dołożył nam drugiego 🙂 Trochę się namęczyliśmy aby je zapakować 😉
Docieramy do granicy
I wjeżdżamy do Macedonii Północnej
Pierwsze kilometry.. Na razie widoki podobne do Albanii
Na drodze czasem spotykamy takich użytkowników tejże drogi
Jadąc przez takie miejscowości z dala od turystycznych szlaków można zobaczyć jak tutaj ludzie żyją
A tu niespodzianka! Przyjrzyjcie się traktorowi.. Nasz Ursus 🙂
Malowniczy odcinek
Krótki postój w cieniu..
Pora na obiad i poobiednią kawę 🙂
Mijamy wiele meczetów.. starszych, nowszych..
Ciasne uliczki małych miasteczek
Każde miejsce dobre do tego, aby coś sprzedać
Widok na Tetovo z lotu ptaka
Jest ciekawe miejsce – trzeba obejrzeć
Szczyt Popova Shapka zdobyta 🙂
I znów wąskimi uliczkami
Jedziemy..
Uważając na krowy..
Wieczorem dojeżdżamy do Skopie
Tak wyglądają przedmieścia stolicy
W centrum – blisko hotelu – możemy zrobić zdjęcia pałacu prezydenckiego
Zaparkowani, zameldowani…
Idziemy zwiedzać.. w drodze na starówkę mijamy pałac prezydencki
Architektura potrafi nas zaskoczyć – tak wygląda główna poczta 🙂
Większość jest jednak tradycyjna
Robimy zdjęcia
Tak okazałych budowli w samym centrum Skopie – widok na Kamienny Most będący symbolem miasta oraz na Muzeum Archeologiczne
Główny plac (Plac Macedonii) z pomnikiem Aleksandra III na koniu
Gdzie by tu teraz pójść?
Na pewno trzeba kupić pamiątkowe magnesy
Chodzimy po wąskich ale bardzo klimatycznych uliczkach
Zasiadamy w restauracji „Pszczoła”
I na kolację mamy prawdziwą ucztę 🙂
Ulice powoli pustoszeją
My jednak nadal zwiedzamy, robimy zdjęcia i cieszymy się pobytem w stolicy Macedonii
Oczywiście o takiej godzinie możemy jedynie podziwiać zabytki z zewnątrz.. ale i tak to duża przyjemność
Pora powoli wracać do hotelu… żegna nas orkiestra..
A w hotelu na deser czeka soczysty, słodki albański arbuz.. niebo w gębie..
Ulez –> Skopje – dzień szósty 288 km
O poranku ruszamy dalej
Kolejny raz mijamy Pałac Prezydencki – tym razem w dzień
I już za miastem
Widoki dziś raczej niespecjalne.. płasko, nudno..
Przy drodze często palą się śmieci..
Wioski wyglądają nieco ładniej
Co kawałek można też nabyć lokalne produkty.. my jednak mamy jeszcze jednego albańskiego arbuza
Mijamy kolejne meczety
Droga naprawdę bardzo dobrej jakości
To już ostatnie kilometry w Macedonii Północnej
Przed nami przejście graniczne
Bułgaria
Kierunek Sofia
Na stacji benzynowej Grześ zatrudnił ochroniarza 😉
Jest okazja zatankować ale także coś zjeść i wypić
Ładnie tu
Meczety zostały zastąpione cerkwiami
Przydrożne stragany pozostały
Jak tu zielono 🙂
Przed nami kolejny tunel
Wjeżdżamy do Sofii
Już widać centrum
Parkujemy i idziemy zwiedzać
Sobór św. Aleksandra Newskiego z zewnątrz
I wewnątrz
Jest tu mnóstwo zabytkowych pomników..
Ale sztuka nowoczesna też się znajdzie
Podziwiamy monumentalne budynki
Ciekawostką jest podziemny kompleks pod całym głównym placem ukazujący wykopaliska archeologiczne w połączeniu z nowoczesną architekturą
Obowiązkowo kupujemy pamiątki
Ruin tu co nie miara
Pomnik św. Zofii
Cerkiew Sweta Nedela
Pałac Sprawiedliwości
Polski akcent: tramwaj Swing z Pesy Bydgoszcz (takie same jeżdżą po Toruniu)
Główny deptak – Bulwar Witosza
Krótki odpoczynek…
W tak pięknych okolicznościach przyrody 🙂
Nie mamy zbyt wiele czasu więc idziemy dalej
Połączenie różnych stylów architektonicznych – tych średniowiecznych z socrealizmem – cerkiew św. Jerzego pośród „nowych” budynków
Cerkiew Świętych Siedmoczislenników przebudowana z dawnego meczetu
Teatr Narodowy z piękną fontanną przed budynkiem
My chyba podobnie wyglądamy zwiedzając 😉
Można by pewnie jeszcze sporo zobaczyć, niestety robi się późno i trzeba ruszać dalej
Słońce już nisko nad horyzontem a przed nami jeszcze „kawał” drogi
Jedźmy zatem..
A po dniu tak pełnym wrażeń wieczorem odpoczywamy delektując się lokalnym piwem
Skopie –> Vidin – dzień siódmy 429 km
Poranne pakowanie
Ruszamy ku nowej przygodzie
Jadąc po peryferiach miasteczka gdzie spaliśmy
W którą stronę teraz?
Obraliśmy odpowiedni kierunek i udało się wyjechać z miasteczka w stronę granicy
Granica jest na rzece Danube
Wjeżdżamy do kolejnego państwa.. Przed nami Rumunia
Rumuńskie wioski niewiele się różnią od bułgarskich
Krajobraz na razie bardzo monotonny – płasko i pusto aż po horyzont
Niekiedy tylko mijamy stragany
Lub przydrożne miejsca kultu
A tu mijamy kumulację atrakcji.. samolot i kościół 😉
Trzeba się skupić, żeby nie usnąć
Drobne zakupy – uzupełnienie płynów i czegoś do jedzenia
Ojoj.. chyba staliśmy się członkami konduktu pogrzebowego..
Przejazd przez miasto na pewno stanowi jakieś urozmaicenie
Mijamy pola naftowe – prawie jak w Teksasie 😉
Ten pasażer wyraźnie nam się przygląda 😉
My natomiast przyglądamy się wszystkiemu dookoła
Na przykład innym (takim ekologicznym) użytkownikom drogi
Przed nami widać już Góry Fogarskie
Mały lokalny kościółek mijany po drodze
Ta radość na twarzy Grzesia mówi wszystko – przed nami jedna z najbardziej znanych dróg w Europie polecanych dla motocyklistów – Transalpina
Niestety pogoda nie wygląda dobrze..
Zatrzymujemy się na stacji benzynowej
I to był doskonały pomysł.. zaczęło lać jak z cebra.. a my siedzimy pod parasolem, jemy lody i pijemy piwo bezalkoholowe
Burzowy opad szybko się skończył.. poczekaliśmy jeszcze trochę aby woda spłynęła z drogi i ruszamy
Nawet Grzesia nawigacja mu przypomina: „Jedziesz po Transalpina” 🙂
Jadąc pod górę..
Podziwiamy widoki
Niestety trafiamy na wypadek i musimy dość długo postać
Jest czas na podziwianie widoków
Oraz przyrody
Jedziemy dalej.. szczyt już blisko..
Zdjęcia jednak trzeba zrobić 🙂
Jacek jedzie trochę szybciej niż pozostała część ekipy..
Pozostali bowiem co chwila zatrzymują się na uwiecznienie widoków
Trudno jednak nie zatrzymać się jak widzi się takie coś 🙂
Na szczycie zatrzymujemy się.. Grześ idzie po pamiątkowy magnes
Następnie robi sesję zdjęciową swojego motocykla 😉
Trzeba przyznać, że z niezłym efektem 🙂
Pozostałe motocykle prezentują się również nieźle na tym tle
Robert i Jacek zarządzają nieco dłuższy postój..
Czas na kawę
W tak pięknych okolicznościach przyrody
Zdobycie szczytu należy odpowiedni uczcić 🙂
Jeszcze parę spojrzeń na otaczający nas górski krajobraz
I zaczynamy jazdę w dół
Zjechaliśmy już poniżej linii drzew.. krajobraz nieco się zmienił
Zatrzymujemy się przy zalewie
Pamiątkowe zdjęcie
I jeszcze jedno – na tamie
Niektórych Transalpina „powaliła na łopatki” 😉
Robi się późno.. mieliśmy po drodze trochę nieplanowanych postojów..
Czas szukać noclegu.. Tym razem Grześ „zaczepił” lokalnych mieszkańców w jakiejś małej miejscowości i znalazł nam nocleg… Prawie pół wioski zaangażowali aby nam pomóc 🙂
Na wieczór kupujemy lody marki Transalpina
Dobieramy się też do drugiego albańskiego arbuza.. ten się najeździł.. przejechał Macedonię Północną, Bułgarię i pół Rumunii – czas go zjeść 🙂
Oczywiści świętując przejazd Transalpiną pijemy również lokalne piwo 🙂
Pokój mamy naprawdę piękny
Vidin –> Sugag – dzień ósmy 346 km
Ranek wita nas pięknym słońcem
Tak prezentuje się nasze miejsce noclegowe
Dziś ruszamy bez zwłoki.. Grześ jeszcze nie wie, ale mamy dla niego niespodziankę..
Pierwsze kilometry jedziemy przez niewielkie miejscowości
Podziwiając architekturę
Oraz krajobrazy
Chyba będzie sroga zima.. całkiem duże zapasy tego opału
Jedziemy odludnymi terenami
Czasem mijając zurbanizowany teren
Na głównej drodze
Zajeżdżamy na stację zatankować..
I tu Grześ już się domyślił.. Niespodzianką jest wjazd na trasę Transfogaraską.. Bardzo chciał tam pojechać.. Było nie po drodze, mieliśmy mało czasu a dużo kilometrów do przejechania.. ale spełniamy marzenia! 🙂
Jak widać nie tylko my tam jedziemy
Jeszcze kilka kilometrów a będziemy na szczycie tych gór przed nami
Dziś Grzesia nawigacja mówi mu: „Jedziesz po Transfogaraska”
Niestety ruch spory
Oczywiście można spotkać kawałek bez innych pojazdów
I spokojnie podziwiać widoki
Można zrobić zdjęcie z chyba najbardziej charakterystycznym tłem dla tej drogi
Stąd dobrze widać ile osób udaje się na górę
Nie ma więc podziwiania, bo trzeba uważać na to co na drodze
Nie tylko na samochody ale także na innych motocyklistów
Tunel na szczycie
Za tunelem zaczynamy wracać, gdyż nie mamy czasu na to aby zjechać z drugiej strony
Na szczycie istny armagedon turystyczny
Grześ jest jednak bardzo szczęśliwy, że tu dotarł 🙂
Zaczynamy zjeżdżać
I dobrze, bo to co widać za nami mówi nam, że mieliśmy szczęście, że zdążyliśmy uciec przed ulewą 🙂
Chwila odpoczynku na stacji paliw
A tu takie perełki motoryzacji, które przygotowują się do wjazdu na Transfogaraską
Teraz będziemy musieli przejechać sporo kilometrów mając mało czasu.. wybieramy więc autostrady i główne drogi
Zwłaszcza, że pogoda może sprawić nam „psikusa”
Szybki posiłek na stacji
I dalej w drogę
Mijamy kolejne wioski
A słońce coraz niżej nad horyzontem
Nie ma czasu się zatrzymać, ale popatrzeć można jak tu ludzie żyją..
Czasem spotykamy roboty drogowe ale drogi ogólnie bardzo dobrej jakości
Ojoj źle to wygląda.. Jacek postanawia zmienić nieco trasę, żeby nie wjechać prosto w deszcz widoczny po naszej lewej stronie… to dobra decyzja – udaje nam się go ominąć 🙂
To już chyba ostatnie miasteczko które mijamy w Rumunii
Przed nami granica z Węgrami
Zachód coraz bliżej a przed nami jeszcze mnóstwo kilometrów
Nie mamy czasu nawet dobrze obejrzeć miejscowości przez które przejeżdżamy
Po zmroku – jeszcze na Węgrzech – idziemy coś zjeść po całym dniu na motocyklu
Zestaw kolacyjny 🙂 Trzeba dobrze się najeść, bo przed nami jeszcze ze 2-3 godziny jazdy – nocleg mamy na Słowacji
Sugag –> Lubotice – dzień dziewiąty 823 km
Na nocleg dotarliśmy po północy.. ale pokój był bardzo wygodny
Z okna widok na góry
Czas na nas..
Po zrobieniu zakupów i zjedzeniu śniadania pod marketem jedziemy dalej
Po kilku dniach spędzonych na Bałkanach taki krajobraz jest „dziwny” – zielono i jakieś rośliny odmienne od widywanych przez ostatnie dni 😉
Architektura też jakaś taka zupełnie inna
To już ostatnie kilometry na obczyźnie..
Wracamy do Polski..
Chwilka odpoczynku na granicy
Kierunek Muszyna
I wreszcie można napić się kawy oraz zmyć bałkańskie owady z szyby 🙂
Pogoda dziś nam sprzyja
Możemy sobie nawet pozwolić na to, żeby zjechać z głównej drogi i spokojnie przejechać część trasy
Niestety sporą część pokonujemy po autostradzie
Ostatni wyjazdowy posiłek
I tak dobiega końca nasza przygoda
Pożegnalne piwo aby uczcić powodzenie wyprawy.
W tym miejscu żegnamy się.. Jacek jedzie do Gdyni a pozostali wracają do Torunia.
Lubotice –> Toruń – dzień dziesiąty 622 km (Jacek oczywiście +200 do Gdyni)
Cała trasa – wyszło według licznika Roberta 5023 km (Jacek + 400)
Była to niesamowita wyprawa. Zarówno pod wzgledem składu jak i tego gdzie byliśmy. Udało nam się zobaczyć dużo więcej niż zakładaliśmy. Trasa wiodła przez 12 państw (Polska, Czechy, Słowacja, Węgry, Serbia, Chorwacja, Bośnia i Hercegowina, Czarnogóra, Albania, Macedonia Północna, Bułgaria i Rumunia). Oczywiście pozostaje niedosyt, że wiele miejsc musieliśmy pominąć z uwagi na brak czasu. Bałkany są jak magnes i mamy nadzieję, że jeszcze tam wrócimy i uda nam się zobaczyć kolejne ciekawe miejsca oraz cieszyć się pokonywaniem kolejnych kilometrów po tamtejszych drogach. Mówimy zatem do zobaczenia..