W tym roku postanowiliśmy udać się na Węgry. Do granicy Polski (Muszyna) dotarliśmy pociągiem. Następnie przez Słowację dojechaliśmy na Węgry. Tam chcieliśmy posmakować wina bezpośrednio od „producenta” w rejonach Tokaj i Eger oraz zobaczyć Wielką Nizinę Węgierską. Powrót przez Słowację i Tatry.. Plan zakładał dotarcie do Zakopanego i powrót pociągiem do Torunia.

Zanim na dobre rozpoczęła się wyprawa zaliczyliśmy wymianę dętki (druga już tego dnia)

W tym roku miały być góry..

i były..

Nocleg po królewsku – łoże z baldachimem

Zwiedzamy. Od katedry po…

..nowoczesny rynsztok 🙂

Czasem też poważne muzeum

Takie krajobrazy lubimy najbardziej

Mała przekąska na trasie – dojrzałe, wspaniałe morelki!

Zbliżamy się do Tokaju – co widać po rozległych winnicach

To też jest muzeum, a butelki chociaż pełne to niestety za szybą..

Nieliczne ścieżki rowerowe na Węgrzech

Niestety bardzo częsty widok. I albo jedziemy na zakazie..

albo „alternatywną” drogą

Po której usuwanie błota z roweru trwa do dziś 😉

Debreczyn – największe miasto Wielkiej Niziny Węgierskiej a dla nas: najdalszy punkt naszej wyprawy

Puszta – płasko i pełno błota..

Znajdź Roberta. Pola słoneczników umilały nam podróż

Zwiedzamy.. skansen w okolicy Egeru

Chatka jak wyhaftowana

Nocleg w winnicy z widokiem na Eger

Zwiedzamy – ogromna bazylika w Egerze. Msza po węgiersku – zrozumieliśmy trzy słowa: Jeżusz, Amen i trzeciego nie pamiętam 😉

Jakie kartki wybrać?Co roku wysyłamy rodzinie i znajomym prawdziwe pocztówki

Degustacja w jednej z wielu piwniczek w Dolinie Pięknej Panienki w Egerze. Po kilku piwniczkach robiło się jakoś tak bardzo wesoło 😉

Po zwiedzaniu jedziemy dalej – na horyzoncie cel na jutro – Kekes – najwyższy szczyt Węgier

Niezwykła kalcytowa formacja – kolejna atrakcja naszej wyprawy

Małe miejscowości czasem wyglądają jak wymarłe i wiele domów jest na sprzedaż o czym informuje napis ELADO

Na „czubku” Węgier. Zdobyliśmy Kekes (1014m n.p.m.) Nie było lekko, oj nie było..

Kolejny zamek przy naszej trasie

Krajobraz jak z makiety

Węgrzy są bardzo przyjaźni. Panie w strojach ludowych chętnie pozowały do zdjęcia

Słoneczniki po horyzont i upał jak na patelni

W poszukiwaniu gorących źródeł. Jak się nie można słownie skomunikować to zawsze pozostaje rysunek – nawet na chodniku

I udało się. Dotarliśmy do basenów termalnych w Miszkolcu

Typowy węgierski domek w wioskach w pobliżu granicy ze Słowacją

Śniadanie przy zabytkowym kościele

Opuszczamy Węgry

Góry stają się znacznie wyższe

Będzie super kolacja!

Kolejna porcja „makulatury”. Mapy i foldery zawsze się przydadzą

Poprad z Tatrami Wysokimi w tle

Dunajec i Pieniny

Kończymy naszą wyprawę spoglądając na Giewont

A ten widok zawsze nas cieszy…

Trasa naszej wyprawy. Przejechaliśmy 1070 km

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *