Nastał długi czerwcowy weekend.. Plany były bardzo ambitne i czekałem na ten wyjazd.. Niestety życie weryfikuje często nasze plany.. Miały być Alpy włoskie przez tydzień, a skończyło się na Żywiecczyźnie przez 3 dni.. No cóż.. Cytując można powiedzieć: „Cieszmy się z małych rzeczy bo..”

Wyjeżdżamy z Torunia w 3-osobowym składzie: Grześ, Pawlik i ja. Cel: Schronisko Słowianka koło Żywca.

Jest ciepło, ale nie bardzo upalnie.. Warto jednak postój zrobić w cieniu.

Czasem jednak taki nieplanowany się zdarzy 😉

Î

Coraz bliżej góry, a pogoda coraz bardziej „mokra”

Î

Jedna z ostatnich miejscowości tego dnia na trasie..

Î

Zjeżdżamy z asfaltu.. piękne górskie klimaty..

Î

Krótki postój nad strumykiem

Powoli docieramy na szczyt..

Î

Jeszcze trochę błota..

I jesteśmy u celu..

Szczyt Słowianka 840 m n.p.m.

Î

Parkujemy przed schroniskiem.. Było trochę błota po drodze, ale wjazd tu okazał się łatwiejszy niż to niektórym się wydawało 😉

Koniec jazdy na dziś.. można świętować zdobycie szczytu.. oczywiście w Żywcu – Żywcem 🙂

Po całym dniu siedzenia na motocyklach idziemy rozprostować kości..

W tych pięknych okolicznościach przyrody..

Rozkoszujemy się górskimi widokami

A tak się bawią duzi chłopcy.. Grześ nadal lubi prace melioracyjne przy kałużach 🙂

Nocleg na twardych ławach w schronisku dał nam się we znaki.. jedyny plus: dach nad głową, bo w nocy na zewnątrz było mocno „wilgotno” 😉

Pierwszego dnia przejechaliśmy 483km

Pawlik od samego rana wyszedł pokontemplować..

Kierownik Grześ natomiast zabrał się za przygotowanie śniadania

I żeby mieć siłę na kolejne kilometry na motocyklu zjedliśmy pyszną jajecznicę

Pora ruszać.. bo jak tak dalej pójdzie to na dobre utkniemy w tych chmurach, które otaczają nas ze wszystkich stron

Zaczynamy od błotka

Î

Niżej już jest lepiej.. Grześ cieszy się wciąż z sukcesu wczorajszej misji zdobycia Słowianki

Î

Cywilizacja… asfalt..

Î

Wąskie, kręte dróżki, niesamowite widoki.. Czegóż chcieć więcej?

Î

Pogoda nas nie oszczędza.. ale dla takich krajobrazów warto tu było przyjechać..

Î

Na rozstaju dróg..

Î

A czasem po bezdrożach

Î

Góry dookoła..

Ja chciałem zobaczyć trójstyk granic: Polski, Czech i Słowacji.. No i dotarliśmy tu

I w ciągu kilku minut odwiedziliśmy te 3 państwa 🙂

Nie mając konkretnego planu gdzie jedziemy dalej przystaliśmy na propozycję Grzesia: Cieszyn.

Trochę miałem problem, aby namówić resztę ekipy do trasy po czeskiej stronie.. Ale kręte drogi przez lasy przez Czechy bardzo się im podobały.

Na moście przyjaźni pomiędzy Cieszynem czeskim a polskim

Wymyśliłem sobie, że zrobię zakupy (np. piwo) po czeskiej stronie.. i dopiąłem swego.. Chłopaki zakupy jednak woleli zrobić po polskiej stronie w Biedronce.. Poszedłem do sklepu sam.. No nic, co kto lubi…

Po krótkim pobycie za granicą wracamy do Polski i kierujemy się w stronę Żywca, po drodze przejeżdżając przez Wisłę.

Î

Nasza trasa wiedzie przy skoczni, a właściwie to praktycznie pod nią 🙂

Î

Postanawiamy obejrzeć skocznię

Î
Î

I wjechać kolejką na szczyt skoczni

Î

Tak to wygląda z perspektywy belki startowej

Î

Oj mina Grzesia zdradza, że chyba by nie dał się namówić na skok 😉

Docieramy na miejsce noclegu u znajomych Pawlika na obrzeżach Żywca – ok. 7 km od centrum

A taki widok mamy przed sobą..

Chłopaki zaczęli rozpalać grilla, a że potrzebna byłą jeszcze jedna wyprawa do sklepu zaoferowałem się, że pojadę..

Î
Î

Postanowiłem jednak wrócić nie najkrótszą drogą, a dookoła Jeziora Żywieckiego

Nasze rumaki spały dziś pod dachem

Grześ i ja po królewsku w hamakach a Pawlik na materacu.. po słowiankowych twardych ławach to był luksusowy nocleg 🙂

Tego dnia tylko 186km

Po przebudzeniu taki widok.. bezcenne 🙂

Grzesia motocykl „wypił” trochę oleju więc trzeba było mu uzupełnić płyny ustrojowe przed dalszą drogą.. Ja i Pawlik musieliśmy nasmarować łańcuchy w naszych maszynach

Na śniadanie konserwa turystyczna i kawa.. 🙂

Ruszamy w dalszą drogę.. a właściwie to zaczynamy wracać..

Jednak zanim to uczynimy jeszcze jedziemy na pobliski punkt widokowy

Nawet pogoda dziś dla nas łaskawa..

Obowiązkowa sesja fotograficzna

I teraz to już naprawdę zaczynamy wracać

Ostatni tak urokliwy kawałek na tym wyjeździe

Î

Ostanie górskie wioski

Dalej to już tylko kierunek Toruń z przystankami na autostradowych parkingach

Wyprawę kończymy w Chełmży

Ostatni etap: 472km

Cała trasa: 1141km.

Pogoda nas nie oszczędzała.. Wiele razy zmokliśmy. Było jednak pięknie.. ludzie: ci z ekipy i ci spotkani, góry, krajobrazy. Sprawdza się tu: nie ważne gdzie, ważne z kim. I tylko ten niedosyt.. krótko… Wiem.. Wszystko co dobre szybko się kończy.. Mam jednak nadzieję, że uda się gdzieś jeszcze pojechać..

Dołącz do rozmowy

1 komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *