Pierwszym naszym wyjazdem całkowicie zagranicznym był wyjazd do Szwecji. Po 10 latach jeżdżenia po Polsce (odwiedziliśmy wszystkie regiony – od Helu po Tatry, od Bieszczad po Świnoujście, od Suwałk po Karpacz..)
Dlaczego Szwecja? Przede wszystkim dlatego, że to kraj przyjazny rowerzystom i jednocześnie nie ma problemu z noclegami – spać można prawie wszędzie.
Relacja ta pokazuje bardziej infrastrukturę rowerową niż naszą podróż. Niemniej jednak to też wspomnienia..
Do Szwecji popłynęliśmy promem z Gdańska do Nynasham (niedaleko Sztokholmu)
Do dużych miast prowadzą oznakowane drogi rowerowe
I tak bezpiecznie dotarliśmy do Sztokholmu (wbrew pozorom stoimy na drodze rowerowej a nie w krzakach)
Na ulicach czasami panował tłok – kilkanaście rowerów czekało na zmianę światła
A czasami było pusto
Dobrze oznakowane objazdy dla rowerzystów gdy ścieżki w remoncie – w przeciwieństwie do Polski gdzie zamkną i radź sobie człowieku sam!
A oto miejski parking rowerowy!
Malownicze drogi zachęcają do wycieczek
Taką drogą aż chce się jechać
Ciężarówki omijają w bezpiecznej odległości
A to wbrew pozorom jest droga tylko dla rowerów
Przejeżdżając przez takie skrzyżowanie nie trzeba się bać
Szutrówki są gładsze niż niektóre nasze asfaltówki
Przejeżdżając przez podwórko nie obawiamy się goniących psów
Dzika Szwecja
Tam gdzie kończy się droga zaczyna się prom..
Nawet jak się zagapisz na piękny widok kierowca nie będzie trąbił
A jest co podziwiać
W miastach nie ma krawężników i można jeździć wokół pomnika
Zwiedzając hutę zostaw rower pod murem – nikt go nie ruszy
W Szwecji tak szanują rowerzystów, że nawet stawiają im pomniki
I tak w wielkim skrócie wygląda jazda rowerem po Szwecji.. było super! Na pewno tu wrócimy..