Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma 😉

Przez sytuację epidemiczną plany nasze musiały zostać zweryfikowane..

Po analizie co i gdzie można wybór zamiast Alp lub Albanii padł po raz kolejny na Rumunię.

No to znów zagościmy na Transalpinie i Transfogarskiej.. a co jeszcze to się okaże.

Oficjalnie wyjazd zaczynamy w Toruniu – Jacek ma już za sobą dojazd z Gdyni (poprzedniego dnia)

Ruszamy w kierunku południowym – początkowo jedziemy trasą „91” i „92” a później już mniej uczęszczanymi drogami w kierunku Bieszczad

Pogoda ładna i czasem jakiś odpoczynek się przydaje

Na nocleg docieramy już po zmroku – niedaleko Komańczy, ale jeszcze w Beskidzie Niskim– tanio i spokojnie.

Tego dnia zrobiliśmy 635 km

Widok z okna na Bieszczady

Pogoda niestety zrobiła nam psikusa i od rana pada deszcz – ale nic.. jedziemy

Śniadanie pod sklepem i w deszczu..

Na granicy ze Słowacją – kontroli brak

Po przekroczeniu granicy przestało padać, przez Słowację jedziemy bez większych problemów i atrakcji

I już na granicy słowacko/węgierskiej

Przez Węgry raczej bocznymi drogami

Docieramy do małego przejścia granicznego i po kontroli paszportów już jesteśmy w Rumunii

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie i jeszcze asfalt nam się skończył 😉

Na kolację „lokalny” kebab w Kluż Napoka

Tym razem 611 km

Nocleg w Kluż Napoka – na pięterku

Mokro i szaro..

Za miastem zaczynają się ciekawe drogi i ładne widoki

To co się Jackowi nie podoba w Rumunii – wszechobecna szarość we wioseczkach

Ale góry mają fajne

Tu się zaczyna Transalpina – jakbym już tu kiedyś był 😉

Taka ośla niespodzianka czasem czeka za zakrętem

Tam będziemy jechać

Nie tylko jechać, ale także podziwiać widoki – na szczycie

I z pobocza

Nie tak łatwo się przedostać przez takie stado baranów 😉

Zjeżdżamy z asfaltu?

Jasne – jedziemy!

Dla takich widoków – warto

Posilić się trzeba przed dalszą drogą

476 km – Transalpina przejechana w obie strony i do Sybina docieramy już po zmroku

Wyjazd z hotelu znów w deszczowy poranek

Kierunek Transfogarska

 Jedną chmurę zostawiamy za/pod sobą

A kolejną mamy przed/nad sobą

Najbardziej znany fragment trasy.. tym razem mokro, chmury, chwilowo nie pada.. ale widoki – nie do opisania..

Zaczynamy zjazd

Aby dotrzeć tam

Zaczyna padać – trzeba wyciągnąć ubranka przeciwdeszczowe

Pada na tyle mocno, że zostajemy pod daszkiem w tunelu

Czas na kawę – kawiarnia z takim widokiem – bezcenne

Przestało padać..

A takich atrakcji przy drodze to się nie spodziewaliśmy

Kawałek dalej kolejny niedźwiedź na wyciągnięcie ręki

Sztuczny zbiornik

Stworzony przez ogromną tamę

Taki szutrowy epizod

Jacek spełnił marzenie – przejechał przez strumień

I teraz wylewa wodę z butów

Ale ta mina mówi sama za siebie – warto spełniać marzenia

Wieczorem docieramy do Bukaresztu

Jakoś Bukareszt nocą nas nie zachwycił

327 km w większości w deszczu

Bukareszt zwiedzamy także za dnia – ale nie jest lepiej niż nocą..

Widok z okna hotelu – typowy widok w Bukareszcie

Przed wyjazdem trzeba poprawić naciąg łańcucha

A w takim hotelu spaliśmy – wcześniej to był jakiś akademik

Spory ruch na drogach

Połączenie nowoczesności ze starym budownictwem

Łuk tryumfalny jak w Paryżu

Opuszczamy stolicę Rumunii.. chyba bez żalu.. widzieliśmy ładniejsze miasta.. wróćmy na łono przyrody..

Leje

Dobrze, że można zaparkować w bufecie pod dachem – takie drive thru sobie urządziłem 😉

Czasem słońce, czasem deszcz – poprawa pogody – jedziemy

To chyba ich miejscowy Wąchock i sołtys asfalt zwinął 😉 a tak poważnie to w wielu miejscach remontują drogi

Widok z góry na Braszów

Nie tylko jeździmy ale także zwiedzamy – miasteczko bardzo ładne 🙂

Powoli się ściemnia – trzeba szukać noclegu

Z Bukaresztu do Sighisoary 336 km

Znajdujemy „wypasiony” hotel pośrodku niczego niedaleko Sighisoary

Oj ten łańcuch.. kolejny serwis był niezbędny..

Przerwa na kolejny deszcz – tzn. na ubranie deszczówek

Przez malownicze drogi

Docieramy do „wesołego cmentarza” – jednej z największych atrakcji tej części Rumunii

W hotelu okno z pokoju wychodzi nie na zewnątrz a na korytarz! Kto to projektował?

Dziś 397 km – dało nam się we znaki: deszcz i 12 stopni Celsjusza..

Poranek całkiem ładny

Korek do granicy miał kilka kilometrów – ale nawet policjanci pozwolili nam go ominąć 😊

Kontrola trwała niecałą minutę.. nawet kasku nie zdjąłem

Wracamy przez Węgry i Słowację  – tym razem jednak trasą tranzytową

Odpoczynek po zakupie winiety na węgierskim MOP-ie

Do Polski wjeżdżamy przez przejście graniczne w Barwinku – bez żadnych kontroli.

Planujemy dziś nocleg w Lublinie.

Po zainstalowaniu się w hotelu – nocne zwiedzanie Lublina

Ostatni wieczór – na dobre zakończenie piwo i pizza

675km Satu Mare – Lublin – głównie autostradami i głównymi drogami

Czas ruszać w ostatni etap naszej wyprawy

Ostatni przystanek na naszej trasie to Warszawa

Podróż kończymy na wjeździe do Torunia – ja do domu, a Jacek jeszcze 200 km do Gdyni.

412 km i już w domu – Jacek ok 600km i też w domu

Cała trasa wyszła 4000 km (Jacek 4400 km)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *